Nie wiem, jak wy, ale nie wyobrażam sobie siedzenia w ciszy. Niekoniecznie mówię o stacjach radiowych, bo te zupełnie obrzydzają tą piękną gałąź sztuki.
Staram się jeździć na koncerty, kolekcjonuję z tatą stare winyle, dodatkowo nie potrafię rozstać się z kasetami magnetofonowymi.
Kolekcja na dysku, regularnie aktualizowana, zmieniana, to znów zgrywana z racji małej pojemności, liczy ponad 100 GB już.
Nie potrafię zamykać się w ramach gatunków muzycznych, bo każdy artysta jest odpowiedzialny za tworzenie własnego, niepowtarzalnego stylu.
I tak od sceny polskiej, którą odkrywam obecnie, a cofnęłam się w czasy muzyki rodzącej się w PRL'u, po wcześniej ciężki metal z całego świata, country i blues, muzykę folkową, czy etniczną.
Są dni, kiedy zimna i black metalowa Skandynawia u mnie gości, są dni, kiedy wieczorami z odtwarzacza sączy się Johny Cash.
Bezsenne noce to odrywanie radiowej trójki, wypady do pubu muzycznego to jam session i spotkania z takimi samymi pasjonatami, entuzjastami, dzięki którym zawsze coś nowego znajdzie się, pozna, a czasem zakocha w dorobku jakiegoś wykonawcy.
Niestety nie gram na niczym, choć zawsze fascynowały mnie gitary basowe i ich brzmienie.
Offline